Konstanty Ildefons Galczynski1947Wyobraźnia, wyobraźnia

Przystojny, o ciemnej karnacji, z niskim, ciepłym głosem. Kobiety go uwielbiały, koledzy po fachu zazdrościli polotu, a on… składał się ze skrajności. Jaki naprawdę był ten wspaniały poeta? Dziś nieco zapomniany, a jakże ważny dla polskiej literatury.

Przyjaciele często wspominają Gałczyńskiego z uśmiechem na twarzy. W wielu podaniach powtarza się informacja, że artysta podchodził do życia z olbrzymią finezję. Pozwolę sobie przytoczyć pewne anegdoty, które mogłyby o tym świadczyć.

Poeta nie miał najlepszych stosunków z ojcem, więc kiedyś, przyprowadził do znajomych pewnego pana, przedstawiając go jako swojego tatę. Sytuacja była dość dziwaczna, gdyż tajemniczy mężczyzna nie do końca spisywał się w tej roli. Mylił historie i gubił się w swoich zeznaniach. Wreszcie okazało się, że Gałczyński poprosił o przysługę pewnego mężczyznę, którego spotkał na ulicy, a który wg niego posiadał szalenie ciekawą aparycję. Jego wygląd odpowiadał wyobrażeniu Konstantego względem „wyśnionego” ojca.

Artysta także nieraz stwarzał kreacje różnych pisarzy. Wymyślał ich życiorysy, pisał „ich” teksty. Utwory te posiadały swój odrębny styl, a cała kreacja wyglądała na spójną na tyle, że doświadczeni profesorowie, u których pobierał nauki, dziwili się swojej niewiedzy i zawierzali poecie. Kiedy sytuacja przybierała poważniejsze tony, Konstanty, niemiłosiernie skruszony, przepraszał za całe zamieszanie, tłumacząc to swoją wybujałą wyobraźnia.

Interesującą anegdotę przywołuje Hanna Szumańska-Grossowa, przyjaciółka Gałczyńskich. Poeta, z okazji imienin, zechciał na prezent… wypchanego zająca. Miała to być pewna rekompensata, gdyż za dziecka znęcał się na podobnym, który był popielniczką w jego domu rodzinnym. Natalia Gałczyńska, druga połówka artysty, nie cieszyła się z pomysłu męża. Nie była jednak w tym niezadowoleniu osamotniona, zrozumienie znalazła w żonie sprzedającego wypchane zwierzęta, która także popatrzyła na obu panów, jak na szaleńców. Skwitowała to w ten sposób: „Jeden wariat, bo chce kupić, drugi wariat, bo nie chce sprzedać”. Rzeczywiście, właściciel sklepu bardzo przywiązał się do wypchanego zająca i nie był skory do sprzedania go poecie. Ostatecznie Gałczyński nabył wymarzony przez siebie okaz i dumnie zaniósł go do domu w bialutkim zawiniątku. Za nim kroczyła niezadowolona Natalia.

Ocalić od zapomnienia…

Gałczyński, choć wywodził się z Kwadrygi, grupy która nie odniosła większych sukcesów, od samego początku był indywidualnością. Jego Zaczarowana dorożka, działalność Zielonej Gęsi czy poematy jak Niobe, Koniec świata, Bal u Salomona na zawsze pozostaną
w dorobku polskiej literatury. Poeta często pokazywał także swoją romantyczną stronę, chociażby w utworze Prośba o wyspy szczęśliwe:

A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,

wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,

ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,

we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.

 

Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,

rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,

dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,

myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością.

Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości, co do wrażliwej strony twórczości Gałczyńskiego, warto przypomnieć sobie fragment większej całości, wykonywany przez Marka Grechutę – Ocalić od zapomnienia

Idea, ale która?

Po dziś toczy się dyskusja, czy aby na pewno Gałczyński był piewcą czasów komunistycznych. Wiemy, że poecie zdarzało się tworzyć jedynie dla zarobku, często nie zgadzając się z ideą, o której pisał. Zachowały się liczne wypowiedzi ludzi ze środowiska bliskiego Konstantemu, którzy wspominają, jak ważny dla niego był pieniądz.

Gałczyński dostawał zaliczkę i rozpływał się w alkoholowych oparach do momentu, aż zabrakło mu środków do życia. Dlatego często dostawał zlecenia na „tu i teraz”. Musiał napisać coś satysfakcjonującego w danym momencie i dopiero wtedy otrzymywał wynagrodzenie. W ten sposób powstało wiele wspaniałych wierszy tego poety, ale i często utwory te nie posiadały szczególnych walorów artystycznych. Cóż… wszystko zależało od cygańskiej duszy Gałczyńskiego i słów skreślonych zielonym atramentem.

Gałczyński wrócił do Polski w 1946 r. Wiedział, że musi pisać zgodnie ze wskazówkami reżimu, by zapewnić w miarę godne życie swojej rodzinie. Czesław Miłosz w Zniewolonym umyśle stawia przykład poety, jako barda, który w sposób przesadny opowiada o darach, jakie przynosi nam nowy porządek. Miłosz przypuszcza, że jest to pewna taktyka kolegi po fachu, szczególnie, że w swojej twórczości często posługiwał się nonsensem, chociażby po to, by zabawiać odbiorców.

Niemniej, prawdą jest, że i wcześniej Konstanty pisał dla korzyści majątkowych. Kiedy redakcja „Prosto z mostu” nakazała pisanie tekstów o charakterze antysemickim, Gałczyński poświęcał się temu z olbrzymią gorliwością. Następnie błagał na kolanach swojego przyjaciela, o wybaczenie. Tym przyjacielem był oczywiście Julian Tuwim

Poeta o poecie

Konstanty stworzył wiele kreacji samego siebie, osnuł swoją osobę legendą. Więc kim tak naprawdę był Gałczyński? Najlepiej duszę poety odda inny poeta. Po śmierci Gałczyńskiego, takie oto słowa nakreślił o nim Leopold Staff. Wiersz nosi tytuł Gałczyński.

Pokazałeś w wesołej herezji

Przez swe fraszki fiołkowe i gęsie,

Ile jest nonsensu w poezji

I ile poezji w nonsensie.

Poezję Konstantego warto czytać. Warto przypominać sobie humor artysty, bazujący na nonsensach. Dobrze sięgnąć po tomik z jego lirykami, dobrze pośmiać się przy Zielonej Gęsi. Dobrze pamiętać o tekstach skreślonych zielonym atramentem, bo zawarte w nich walory artystyczne nigdy nie pozwolą im się zestarzeć.

Autor: Ewelina Adamik

Źródła:

A. Arno, Konstanty Ildefons Gałczyński. Niebezpieczny poeta, Kraków 2013.
A. Drawicz, Konstanty Ildefons Gałczyński, Warszawa 1972.
K.I. Gałczyński, Wybór poezji, oprac. M. Wyka, Kraków 1970.